Sobotnia transmisja z Metropolitan Opera w Nowym Jorku opery „Romeo i Julia” Charles’a Gounoda zachwyciła widzów. Była to premiera sezonu. Orkiestrę poprowadził Gianandrea Noseda, a reżyserem widowiska był Bartlett Sher. Opisana przez Williama Szekspira tragiczna historia zakochanych nastolatków od lat inspiruje twórców jako symbol czystej, wielkiej miłości. W ujęciu Gounoda staje się niezwykle francuska: romantyczna i namiętna.
W Szekspirowskim dramacie zakochują się w sobie członkowie zwaśnionych rodów Capuletich i Montecchich. Po poznaniu Julii Capuleti Romeo Montecchi zapomina o Bożym świecie. To tu następuje słynna scena balkonowa, rozpoznawana przez wszystkich niemal na całym świecie, kiedy młodzieniec wyznaje miłość wybrance, stojąc pod jej oknem. Mają wówczas tylko koło piętnastu lat. Następnego dnia zakochani biorą ślub w celi ojca Laurentego. Niestety, ich los się komplikuje – jak to zawsze w dramacie Szekspira, pojawić się musi widmo śmierci...
Romeo, chcąc pomścić przyjaciela, zmarłego w pojedynku, sam godzi śmiertelnie swojego przeciwnika, Tybalta. Ten jest jednak krewnym Capuletich, więc za karę młody Montecchi ma zostać wygnany. Julia ma poślubić innego. Załamana dziewczyna wypija eliksir, który wprawia ją w stan podobny do śmierci. Jej plan jednak nie dociera do Romea. Nie otrzymawszy na czas informacji, widząc Julię w trumnie, jest zrozpaczony i targa się na swoje życie. Po obudzeniu Julia widzi śmierć Romea i odbiera sobie życie. Całe zajście doprowadza do pojednania skłóconych rodów, lecz za późno już na odzyskanie dwóch młodych żyć.
Postacie Romea i Julii stały się wzorcami romantycznych kochanków i miłości skazanej na niepowodzenie. Do dziś niezmiennie inspiruje całe rzesze artystów, od malarzy, poetów, kompozytorów, po twórców oper i baletów. Najsłynniejsze muzyczne dzieła na jej podstawie to opery Nicoli Vaccaiego, Vincenzo Belliniego, Charles’a Gounoda, Riccarda Zandonaiego, opera kameralna Borisa Blachera, symfonia dramatyczna Hectora Berlioza, uwertura-fantazja Piotra Czajkowskiego, musicale Leonarda Bernsteina czy na gruncie polskim Janusza Józefowicza.
Wersja Gounoda, na wskroś francuska, czyli bardzo romantyczna i żarliwa, okraszona melodyjną, bogato instrumentalizowaną muzyką, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. W nowej inscenizacji MET w reżyserii Bartletta Shera Julią była znakomita niemiecka sopranistka Diana Damrau, partię Romea zaśpiewał włoski tenor Vittorio Grigolo. W pozostałe role wcielili się Elliot Madore i Mikhail Petrenko. Orkiestrę prowadził Gianandrea Noseda.
fot. M. Heller
