BiletyDoFilharmonii.pl

Aktualności

"DON GIOVANNI" TRADYCYJNIE DOSKONAŁY

To był spektakl doskonały. Choć od razu, od pierwszych scen, dziwić mogła bardzo tradycyjna inscenizacja „Don Giovanniego”, zaproponowana przez młodego, rozchytywanego obecnie brytyjskiego reżysera Michaela Grandage’a, a także umowna, bardzo skromna scenografia oraz stonowane kostiumy Christophera Orama. Niemałym żalem polskiej publiczności była nieobecność Mariusza Kwietnia w roli Don Giovanniego, która to kreacja już przeszła do legendy MET.

Przekornie, te nieśmiałe propozycje inscenizacyjne pozwoliły w pełni wybrzmieć cudownej muzyce i nieprawdopodobnym głosom. Postaci bohaterów były spójne, czytelne i jest w tym ogromna zasługa reżysera: stanowiły jedną zespoloną muzyką całość, przepięknie uzupełniając dramaturię różnorodnością nastrojów, odcieni, zwrotów akcji i uczuć. Malin Byström jako Donna Elwira, szczera, spontaniczna i każdym ruchem, wyrazistą mimiką, a przede wszystkim cudownym głosem wprowadzała wszystkie odcienie kobiecości, jej temperement dodawał animuszu dość przewidywalnej akcji. Głos Hibly Gerzmavej, czyli Donny Anny to aksamitna słodycz i doskonałość, przede wszystkim w ariach z aktu II. Simon Keenlyside jako Don Giovanni był prawdziwym rozpustnikiem, wyuzdanym z zasad kusicielem, któremu nie sposób się oprzeć. Jego kreacja pociągnęła w otchłanie mentalnej rozpusty i widzów, co jest w dużej mierze zasługą jego wspaniałego aktorstwa. Perełki ze swoich ról zrobili i Paul Appleby jako Don Ottavio, i Serena Malfi jako Zerlina, i Matthew Rose jako Masetto. Nic więc dziwnego, że każdy z solistów otrzymał gorące oklaski od nowojorskiej publiki.

Orkiestrę The Metropolitan Opera doskonale poprowadził Fabio Luisi.

Peter Gelb, od 10 lat dyrektor największej sceny operowej świata, przyzwyczaił nas do eksperymentalnych, niepokornych wobec tradycji przedstawień, zapraszając do współpracy największych i najciekawszych twórców teatru i filmu, co sprawiło, że MET stał się synomimem bajecznego widowiska. Tym razem to tradycji stało się zadość. I wypadło to wspaniale.

Najbliższa transmisja MET, czyli „Miłowanie z daleka” Kaiji Saariaho, dopiero 10 grudnia. Będzie to premiera sezonu. Kaija Saariaho to mało znana w Polsce fińska kompozytorka. W roku 2001 londyński „Independent” zamieścił artykuł Nicka Kimberley, w którym muzyka Kaiji Saariaho uznana została za „najważniejszy fiński produkt eksportowy od czasu Nokii”. Postarajmy się nie umrzeć z ciekawości do grudnia.

Fot. M. Heller

03 opera 221016

Źródło