Piątkowy koncert rozpoczynający cykl Camerata+ poprowadził światowej sławy altowiolista Paul Cortese, który nadał kwartetom smyczkowym, wykonywanym przez Kwartet im. Aleksandra Tansmana, zaskakujące brzmienie.
– W programie znalazly się dwa kwartety smyczkowe opracowane na nowo przez Wolfganga Amadeusza Mozarta i przez Antonina Dvořáka przez dodanie jeszcze jednej altówki i, oczywiście, przez dopasowanie innych linii melodycznych pozostałego zespołu – recenzuje Magdalena Gajl w Radiu Białystok. – Obydwaj kompozytorzy właśnie na tym instrumencie, na altówce, wykonywali dopisaną partię. U nas wykonał ją altowiolista Paul Cortese, znany m.in. z nagrania wszystkich koncertów Paula Hindemitha. (...) W Białymstoku dołączył do smyczkowego Kwartetu im. Aleksandra Tansmana. Nasz kwartet smyczkowy wystąpił w składzie: Rafał Dudzik – skrzypce, Stanisław Gadzina – II skrzypce, Jakub Grabe-Zaremba – altówka, Joanna Dudzik – wiolonczela.
Styl wykonania obydwu kwartetów: Mozarta i Dvořáka bardzo się różnił. Lżejsza, bardziej przejrzysta faktura dzieła wiedeńskiego kompozytora obnażała drobne doskonałości dotyczące intonacji, ale interpretacja przekonywała rozplanowaniem dramaturgii, jej zmianami barwy, śmiałością w nasycaniu partytury Mozarta stonowaną drapieżnością, przejmującym łkaniem i słodyczą.
W Kwintecie smyczkowym Es-dur czeskiego romantyka zespół wypracował zupełnie inne brzmienie o silniejszej, bardziej soczystej artykulacji. Tu usłyszeliśmy występy o pięknym romantycznym frazowaniu. Zaskakujące były zmiany barw, jakby wykraczające poza naturę instrumentów smyczkowych. Warto zaznaczyć, że cały piątkowy koncert przy ulicy Podleśnej zatytułowany był „Między Wiedniem a Manhattanem”, a to stąd, że utwór Dvořáka Kwintet Es-dur powstał – podobnie jak IX Symfonia e-moll „Z Nowego Świata” – w Stanach Zjednoczonych i pozostaje pod wplywem tamtejszej muzyki. Wpływ ten wyczuwa się w specyficznych skalach zapowiadających bluesa czy w rytmach amerykańskich autochtonów. Ciekawie było usłyszeć suche, niemal perkusyjne brzmienie altówki, wygrywającej uderzenia indiańskiego bębenka czy specyficzne zawodzenie w instrumentach całego zespołu. Chwilami można było odnieść wrażenie, jakby w muzyce Dvořáka rozbrzmiewała zbiorowa improwizacja, taka w stylu gospel, żarliwa i gwałtowna. Chwilami też muzyka nabierała takiego rozmachu, jakby to nie jeden kwintet wykonywał tę muzykę, a cała orkiestra.
Posłuchaj całej recenzji Magdaleny Gajl w Radiu Białystok.
Fot. M. Heller
![]()