„Madame Butterfly” w reżyserii Anthony’ego Minghella, znanego kinomanom jako twórca multioskarowego „Angielskiego pacjenta”, przemawia prostotą i smakiem.
Christine Opolais jest krucha, delikatna, łagodna i przejmująco prawdziwa. Jej Madame Butterfly to japońska łagodność, autentyzm i wewnętrzna siła. Opolais jest mistrzynią przemiany: Cho-cho-san z pierwszego aktu, zwłaszcza z jego końca (cudowny duet liryczny “Bimba degli occhi” z Roberto Algna) to młodziutka, nieśmiała i słodka dziewczyna, w drugim akcie staje się dojrzałą, heroicznie wierną żoną, jednak wciąż dominuje w jej głosie słodycz dobroci. Śpiewa przejmująco, czysto i miękko. Partneruje jej wspaniała Maria Zifchak, której tylko wyznaczona scenariuszem rola służącej Suzuki nie pozwala zawładnąć spektaklem. Minimalistyczna w konstrukcji, ale żywiołowa w kolorystyce scenografia oraz kostiumy podkreślają te mocne osobowości. Roberto Alagna idealnie wpisuje się w rolę kobieciarza, Edyta Kulczak, Polka w roli żony Pinkertona, i Dwayne Croft jako konsul taktownie dopełniają opowieść. Postać Smutku, czyli dziecka Cho-cho-san i Amerykanina gra lalka animowana przez artystów Blind Summit Theatre, co daje efekt spotęgowanego milczenia i uczuć nie do wyrażenia. Ruch sceniczny drugoplanowych postaci sprowadzony jest do symbolicznych gestów, co pozwala skupić całą uwagę na Opolais i to ona pozostaje w pamięci: dziewczyna, którą konstruuje siebie i swoją miłość poprzez śmierć.
Orkiestrą Metropolitan Opera dyrygował Karel Mark Chichon.
W kwietniu obejrzymy jeszcze dwie transnisje, zarazem premiery sezonu w MET: 16 kwietnia – „Roberta Devereux” Gaetano Donizettiego oraz 30 kwietnia – „Elektrę” Richarda Straussa.
Są jeszcze dostępne bilety na te spektakle.
Zapraszamy.
Fot. M. Heller
![]()