Fani Damiana Aleksandra, polskiego Upiora z musicalu wszechczasów, tłumnie przybyli na spotkanie z artystą, który tym razem odsłonił inną twarz: podróżnika, poety, wrażliwca, czasem kabareciarza.
- Bardzo cenię Państwa obecność, na spektaklach lub na spotkaniach takich jak te, uwielbiam kiedy podobne wrażliwości się spotykają, to mnie uskrzydla i nadaje mojej pracy sens – mówił artysta. – Nie macie Państwo pojęcia, jak ważny dla mnie, ale i dla dynamiki każdego spektaklu jest odbiór publiczności, fluidy które przebiegają między nią a sceną, to dzięki temu napięciu każde przedstawienie, każde wcielenie w rolę jest inne.
Damian Aleksander pokazał swoje zdjęcia z wyprawy do Indii i Nepalu, podzielił się też wrażeniami z egzotycznej podróży.
- Potrzeba poszukiwania sensu życia potrafi zmusić nas do przemierzania tysięcy kilometrów, zdobywania niedostępnych szczytów lub przepłynięcia największych mórz i oceanów - opowiadał. - Tylko nielicznym poza wrażeniami estetycznymi i poznawczymi udaje się odszukać to "coś" – zrozumienie.
Z drugiej strony, nie trzeba jechać tak daleko, aby rozpocząć podróż w głąb siebie, taką drogą może być – zdaniem artysty - wypad na Mazury, chwila ciszy albo... zagranie „Upiora”. Warto wtedy pamiętać, że „nie trzeba mieć wszystkiego, wystarczy mieć to co najlepsze” (fragment z tomiku „Lapidaria podRÓŻNE" D. Aleksandra).
W ostatnią niedzielę zagraliśmy "Upiora w operze" po raz ostatni w tym roku. Czy ostatni w ogóle? Zobaczymy. Damian Aleksander już w czerwcu powróci na scenę OiFP rolą Lejzora Wolfa w „Skrzypku na dachu”, zaśpiewa w noc sylwestrową 2016/17, wiąże też z operą podlaską plany płytowe.
Tymczasem przeszedł kolejny etap castingu do roli francuskiego Upiora. Trzymamy kciuki!
Fot. M. Heller
![]()